Kierunek Stavanger! Ostatnia część norweskiej podróży.
Rejs z Tau do trzeciego co do wielkości miasta w Norwegii, trwał około 40 minut i kosztował nas 249 NOK.
Cennik i harmonogram rejsów.
https://www.norled.no/en/maps-and-schedules/ferry/rogaland
Z pokładu wybudowanego w gdańskiej stoczni statku, przyglądaliśmy się okolicznym wyspom oraz samemu Stavanger.
W tutejszych fjordach można podziwiać meduzy.
Po dopłynięciu udaliśmy się do hotelu. Zostawiliśmy bagaż, a następnie po chwili odpoczynku, ruszyliśmy spacerem „na miasto”.
W samym sercu Stavanger leży niewielkie jezioro Breiavatnet. Wędkarzy tu szukać na próżno, gdyż prawo do łowienia w nim ryb posiada tylko jedna osoba – Dyrektor pobliskiej Szkoły Katedralnej.
Spacerując „zahaczyliśmy” o dzielnicę portową.
Przy nabrzeżu mieści się Norweskie Muzeum Ropy Naftowej (Norwegian Petroleum Museum).
Valberget – znajdująca się na wzniesieniu stara wieża strażnicza, była najwyższym punktem w mieście i ostrzegała przed pożarami.
Okolicę wypełnia typowa drewniana, skandynawska zabudowa.
Wśród wielu wąskich uliczek, szczególnie przykuwa wzrok ta najbardziej kolorowa z nich – Øvre Holmegate . Mieści się tu wiele barów i restauracji. Ten fragment Stavanger, przypomina göteborską – Hagę czy centrum Reykjaviku.
Wracając w kierunku centrum, doszliśmy do Placu Katedralnego, gdzie znajdował się m.in. Norges Bank. Stanąłem tutaj na dłużej.
Z jednej strony czułem się z jak M. Fajbusiewicz z legendarnego „997”, z drugiej zaś wróciłem myślami do wizyty w Sztokholmie, gdzie szukaliśmy z Żoną, śladów Mikaela Blomkvista – bohatera Sagi Millenium. Dlaczego miałem takie wrażenie?
NOKAS
W kwietniu 2004 r. doszło do jednego z najbardziej zuchwałych napadów w historii Norwegii.
Celem rabusiów była mieszcząca się w budynku Norges Banku, siedziba NOKAS. Firmy zajmującej się zarządzeniem i dystrybucją gotówki w krajowych bankach.
Jak do tego doszło?
Uzbrojeni po zęby gangsterzy, swój skok rozpoczęli od zablokowania bramy lokalnego komisariatu Policji. Posłużyła im do tego kradziona ciężarówka, która zaraz po zaparkowaniu stanęła w ogniu. Przed siedzibą norweskiej „Politi” dodatkowo odpalono granat z gazem łzawiącym, a kilkunastu „hiszpańskich jeźdźców” (metalowe gwiazdki dziurawiące opony) wylądowało na drodze wyjazdowej.
Chwilę potem reszta rzezimieszków rozpoczęła szturm na oddaloną o kilometr siedzibę NOKAS. Złodzieje włamali się przez okno znajdujące się na dziedzińcu biurowca. Następnie wraz z łupem, uciekli z Stavanger podstawionymi autami.
Skradziony majątek oszacowano na rekordową kwotę 57,4 mln NOK (około 10 mln $). Zaskakuje zarówno suma jak i przebieg rabunku, gdyż akcja nie poszła zgodnie z planem.
Rzeczywistość.
Norweski „Gang Olsena” już na początku akcji, zszokowany był odpornością szyby w siedzibie NOKAS. Bandyci źle ocenili wytrzymałości szkła kuloodpornego. Taran i młot były niewystarczające. Skuteczne okazało się dopiero wystrzelenie 113 strzałów przy pomocy broni automatycznej.
Pracownicy NOKAS widząc co się dzieje, zdążyli w tym czasie uciec z częścią gotówki.
W międzyczasie doszło do strzelaniny rzezimieszków z wezwanym na miejsce patrolem policji.
Podczas ucieczki z banku, jedno z aut gangsterów uczestniczyło w kolizji… z drugim samochodem należącym do przestępców. Czas rabunku przewidziany był na 8 minut, a wydłużył się do około pół godziny.
To jeszcze nic. Podpalona przed komisariatem ciężarówka wypełniona była rzeczami osobistymi przestępców (materacami, ręcznikami z wcześniejszej „kryjówki”). Gangsterzy liczyli, że poprzez spalenie auta z zawartością, zatrą ślady. Na ich nieszczęście, pojazd udało się służbom ugasić. Wyodrębnienie materiału DNA z ocalałych rzeczy i wytypowanie sprawców, okazało się dla mundurowych formalnością.
Jednak zastrzeżeń co do samej akcji policji można mieć wiele.
Stróże prawa o możliwym napadzie wiedzieli już wcześniej. „Wywiadowcy” regularnie informowali o możliwym zagrożeniu. Jednak nikt z komisariatu nie potraktował alarmu serio. W chwili napadu, na posterunku nie było zbyt wielu funkcjonariuszy, gdyż Ci dostali urlop na przypadające wkrótce Święta Wielkanocne.
Kolejnym zarzutem był problem policjantów z otwarciem drugiej bramy posterunku, umożliwiającej wyjazd na interwencję. Próby znalezienia odpowiedniego klucza trwały w nieskończoność, dopiero po kilkunastu minutach udało się sforsować zamek.
Do tego czasu ze sprawcami napadu walczył jedyny dostępny w Stavanger patrol policji. Kolejny z funkcjonariuszy dotarł na Plac Katedralny… na rowerze.
Z czasem, na miejsce zbrodni udał się sam Komendant Komisariatu, który zapłacił za to najwyższą cenę. Jego auto przyblokowane zostało przez zdezorientowanego kierowcę lokalnego autobusu, w wyniku czego bandyci zamienili radiowóz w ser szwajcarski.
Historia napadu w Stavanger stała się kanwą scenariusza głośnego norweskiego filmu paradokumentu „NOKAS”. Miłośnicy skandynawskich kryminałów mogą też sięgnąć po książkę, autorstwa K. S. Østli – „Policjanci i złodzieje”. Opowiadającej o początkach przestępczości w Norwegii. Znaleźć w niej można wątki m.in. związane ze wspomnianą akcją w Stavanger czy kradzieżą obrazów Edvarda Muncha – z Galerii Narodowej w Oslo.
Kolejne kroki poniosły nas do zachodniej część Zatoki Vågen.
Znajduje się tu najstarsza część miasta – Gamle Stavanger. Jest to położona na niewielkim wzgórzu osada, składająca się z 200 drewnianych domków. Pomalowane na biało budowle pochodzą z przełomu XVIII/XIX wieku. Przyjmuje się, iż jest to najlepiej zachowana drewniana zabudowa w całej Skandynawii. Spacerując po ulicy Øvre Strandgate poczuliśmy się jakbyśmy byli w skansenie.
Jasny kolor nieruchomości świadczył o zamożności właścicieli domów.
Biała i żółta farba należały do najdroższych. Pierwszą pozyskiwano mieszając tłuszcz z bielą cynkową, druga natomiast powstawała z połączenia ochry i oleju. Najtańszym barwnikiem był czerwony, uzyskiwany z rybiej krwi. Dominował on w zabudowie rybaków.
Status społeczny był tak istotny, że niektórzy mieszkańcy malowali front domu na biało, a pozostałe ściany na czerwono.
W dzielnicy mieści się muzeum konserw. Stavanger dawniej uważane było za „stolicę śledzi”, znajdowało się tu ponad 70 zakładów rybnych. Zapach szprotek unosił się nad miastem, niczym smog w Krakowie.
Wtorek.
Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku lotniska. Po drodze odwiedziliśmy Sverd i fjell czyli Miecze w skale. Pomnik upamiętnia bitwę z 872 r. w Harsfjord.
Według Sagi Haralda Fairhaira w Heimskringla Snorre’a Sturlasona (najpopularniejszej z sag staronordyckich królów) to tutaj wikingowie dowodzeni przez Haralda Pięknowłosego pokonali oddziały wroga. Następstwem czego było zjednoczenie Norwegii w jedno królestwo.
Rękojeści broni pochodzą z mieczy znalezionych w różnych częściach kraju.
Najwyższy z nich symbolizuje zwycięskiego Króla Haralda, a dwa niższe nawiązują do pokonanych władców. Pomnik jest symbolem wolności, jedności i pokoju. Broń wikingów osadzono w skale, aby nigdy więcej jej nie używać.
Po oddaniu auta udaliśmy się na pobliską plażę. Na miejscu byliśmy tylko my i…latające nad naszymi głowami helikoptery, które na co dzień stacjonują w pobliskiej bazie lotniczej. Wisienką na torcie była wspólna kąpiel w zimnych wodach Morza Północnego. Nie wiem co było łatwiejsze, wejście na Kjerag czy zamoczenie się w chłodnych norweskich wodach.
Kolejna nasza podróż pozwoliła nam ustrzelić „Norweski Hattrick”. Do zeszłorocznego „Języka Trolla” (Trolltunga) dołożyliśmy Kjerag i Preikestolen. Przy okazji odwiedziliśmy plażowo – kryminalne Stavanger. Zrealizowaliśmy przy okazji to, na co nie starczyło czasu rok temu czyli, wspólnie zanurkowaliśmy w Morzu Północnym. O takim zakończeniu podróży marzył mój Tata – mors.
Część 1 – Nie taki Kjerag (Kjeragbolten) straszny jak go malują
Część 2 – Preikestolen – Mission Impossible
Jedna uwaga do wpisu “Plażowo – kryminalne Stavanger”