Przez Side po plaży i zabytkach idę

Side to kolejny z popularnych kurortów leżących nad Riwierą Turecką. Oddalone około 60 km na wschód od Alanyi miasteczko charakteryzuje się niezwykłymi, szerokimi plażami oraz zabytkami, o które można się potykać, i to dosłownie. Sprawdziliśmy to na własnej skórze.

Z naszej bazy noclegowej w Alanyi do Side dotarliśmy autobusem w około godzinę (z przesiadką w Manavgat).

Nadmorska osada została założona przez Greków około VII wieku p.n.e. Jej opiekunką została bogini mądrości i sztuki – Atena. Side swą nazwę wzięło z języków anatolijskich, termin oznacza owoc granatu. Jego wizerunek zdobiły m.in. bite tu monety.

Jednym z naszych drogowskazów była lokalna mapa miasta, ukazująca atrakcje Side, których antyczne ślady pozostały do dziś.

Spacer rozpoczęliśmy od nimfeum – miejsca, gdzie dawnej mieszkańcy zaopatrywali się w wodę pitną. Dostarczana ona była do miasta, za pomocą liczącego niemal 40 km akweduktu, mającego swój początek u zbocza gór Taurus, gdzie przepływa rzeka Manavgat Çayı (wcześniej Malas). Nimfea zwykle budowano z przepychem. Obiekty często sięgały kilku pięter, a ich fasady zdobiły posągi oraz kolumny. Woda natomiast spływała do płytkich basenów. Z obiektem sąsiadowały miejskie mury.

Idąc kolumnadą dotarliśmy do miejsca, gdzie podziwiać można pozostałości agory oraz teatru rzymskiego.

Agora stanowiła targowe centrum miasta. Handlowano tu wszystkim, i każdym m.in. niewolnikami.

Na środku placu znajdowała się świątynia Tyche – greckiej bogini ślepego losu, w kulturze rzymskiej nazywanej Fortuną.

Sąsiadujący z agorą teatr rzymski wzniesiono w II w. n.e. i szacuje się, że budowla mieściła ponad 20 tys. osób. Poza spektaklami odbywały się tu m.in. walki gladiatorów. W czasach bizantyjskich (V lub VI wiek) obiekt przekształcono w sanktuarium. Do miasta prowadziła, nazwana na cześć jednego z cesarzy rzymskich – Brama Wespazjana.

Mijając jej progi, dotarliśmy na cypel, który częściowo wypełnia targ.

Na końcu półwyspu zlokalizowany jest kolejny z zabytków – świątynia Apollina. Obiekt z II w. składał się z 34 kolumn, z których do dziś, większość porozsypywana jest niczym bierki. Stan świątyni byłby jeszcze gorszy gdyby nie pomoc prawdziwych „Przyjaciół”, a konkretnie pary seniorów z za wielkiej wody, o nazwisku nomen omen Friendly.

Małżeństwo przyjechało do Turcji w latach 60. Wtedy to korespondent wojenny dziennika Washington PostAlfred Friendly (późniejszy zdobywca Nagrody Pulitzera) podróżując wraz z żoną po Azji Mniejszej, poszukiwał materiałów do swoich publikacji.

Kiedy dotarli oni do Side, to natychmiast zakochali się w tym mieście. Zaoferowali pomoc finansową tamtejszej grupie archeologów, którzy zajmowali się postawieniem części kolumn świątyni Apollina. O tym, że negocjacje z Turkami nie należą do najłatwiejszych, przekonali się amerykanie na własnej skórze. Lokalsi okazali się mniej „friendly”. Podczas wyceny prac, źle postawiono przecinek i z 4000 dolarów do zapłaty, wyszła kwota 40000 $. Nie zraziło to Alfreda i Jean do inwestycji w renowację obiektu. Uiścili oni pełną sumę, a dodatkowo założyli  w 1967 roku fundację International Friends of Side, której celem była pomoc w rekonstrukcji zabytków miasta.   

Obok stała mniejsza świątynia poświęcona Artemidzie, o której przypominają jedynie fundamenty.

Mieszanka zabytków z sąsiadującymi z cyplem plażami skutecznie przyciągają turystów. Nie dziwi nas więc, że urokom tego miejsca, nie mogła się oprzeć sama Kleopatra.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.