Aberdeen – granitowa brama na Szetlandy

Pociągiem ruszyliśmy z angielskiego Newcastle w kierunku szkockiego Aberdeen. Malownicza trasa kolejowa prowadziła przez ponad setkę mil klifów, dziesiątek pól golfowych (okolice St. Andrews), „naście” zamków oraz legendarny (pierwszy wykonany całkowicie ze stali) most Forth Bridge.

Po ponad 4 godzinach podróży, dojechaliśmy do bram „Granitowego Miasta”. Aberdeen, bo o nim mowa zawdzięcza ten przydomek powszechnemu użyciu w swym budownictwie, lokalnego połyskującego granitu.

Po obiedzie rozpoczęliśmy spacer po Union Street – głównej ulicy miasta.

Naszą uwagę przykuły ogrody Union Terrace Gardens.

Na zlokalizowany w samym sercu miasta skwer, spogląda z góry William Wallace. Legendarny wojownik, jeden z bohaterów narodowych. „Wielki Strażnik Szkocji” na przełomie XIII/XIV w. wsławił się swoją walką o niepodległość kraju, w potyczce z „Synami Albionu”.

Za tę postawę William Wallace zapłacił najwyższą cenę. Po egzekucji, jego zwłoki zostały poćwiartowane i trafiły w różne miejsca Królestwa, jako sygnał dla innych dysydentów. Głowę zanurzono w smole i umieszczono na szpikulcu, w najwyższym punkcie London Bridge. Kończyny wystawiono m.in. w Newcastle. Część jego ciała trafiła do Aberdeen i została pochowana w murach pobliskiej Katedry św. Machara.

Patrząc na monument, myślami wróciłem do filmu Braveheart opowiadającego historię ww. przywódcy.

Lokalna sztuka uliczna.

Marischal College to siedziba Uniwersytetu w Aberdeen dzielona wraz z Radą Miasta. Jest to drugi co do wielkości granitowy budynek na świecie (pierwszy to hiszpański Escorial).

Plac przy Mercat Cross.

Krzyż targowy to charakterystyczna budowla używana do oznaczania placów kupieckich, o których organizowaniu decydowali monarchowie, baronowie, czy biskupi. Na jej szczycie stoi…jednorożec, który jest symbolem kraju. Mityczne stworzenie kojarzone z czystością, siłą, odwagą stanowi dla Szkotów opozycję do lwa, kojarzonego z Anglią.

Miejski ratusz.

Opiekunka magii.

Panie! Na Szetlandy to którędy?

W terminalu pasażerskim zameldowaliśmy się na godzinę przed odpłynięciem. Około 17:00 ruszyliśmy w rejs w kierunku Szetlandów. Tam zaplanowaliśmy spędzić kolejne dwa dni.

Rezerwację kajut na statku trzeba wykonać z dużym wyprzedzeniem, bo te rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Koszt kabin bez okien to 84£ z bulajem 122£.

Do tego trzeba doliczyć bilet za rejs, za osobę w jedną stronę to 32.50£. Przy dwóch osobach i tak stanowi to +/- połowę ceny biletów lotniczych na tej trasie Aberdeen(ABZ)-Sumburgh(LSI).

Z rufy statku podziwialiśmy panoramę Aberdeen. Uwagę zwróciła infrastruktura energetyczna. Dzięki ropie naftowej wydobywanej na Morzu Północnym, miasto pełni rolę centrum przemysłu naftowego i gazowego w Wielkiej Brytanii.

Na statku znajduje się bar, restauracja oraz kiosk. 

Trasa prowadziła przez Orkady. Opuszczając nocą tamtejszy port zaczęło konkretnie bujać. To jest mankament październikowych wypraw. Duża część rejsów ze względu na warunki pogodowe jest wtedy opóźniona. Podobnie sprawa dotyczy punktualności lotów na wysunięty najbardziej na północ region Zjednoczonego Królestwa. 

Po 14 godzinach podróży dopłynęliśmy do stolicy Wysp Szetlandzkich – Lerwick.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.