Kierunek wyjazdu wybrany – północna Anglia, konkretnie Newcastle (Newcastle upon Tyne). Jednak dokąd jechać dalej, po dotarciu do bram Zjednoczonego Królestwa? Głęboko się nad tym zastanawialiśmy.
O późniejszych losach mojego wyjazdu z Tatą miał zadecydować rzut monetą. „Orzeł” – zostajemy w okolicy Newcastle, eksplorując rejon Northumberland. „Reszka” – płyniemy na Szetlandy. Ekscytacja związana z drugim wariantem spowodowała, że zarówno awers jak i rewers złotówki przyjęły opcję najbardziej na północ wysuniętych wysp Wielkiej Brytanii.
Późnym piątkowym popołudniem stanęliśmy na brytyjskiej ziemi. Szybko na swej skórze poczuliśmy co oznacza „angielski humor”. Podczas kontroli paszportowej, przestawiając plan podróży, dostaliśmy reprymendę od mundurowych za zbyt małą liczbę (dwóch) dni poświęconą na zwiedzanie Wysp Szetlandzkich. Po okazaniu skruchy, wsiedliśmy w metro i dojechaliśmy do centrum „Nowego Zamku”.
O mieszkańcach tego regionu mówi się Geordie (wym. Dżordi). Teorii na temat pochodzenia tego terminu jest kilka. Główna dotyczy zdrobnienia imienia George (Jerzy) – jednego z bardziej popularnych imion męskich w Anglii. Szczególnie powszechnego wśród górników, pracujących w tutejszych kopalniach w XVIII – XIX w. Inna z wersji dotyczy nazwy lamp, służących do wykrywania metanu pod ziemią, projektu urodzonego w okolicy – George’a Stephensona. Ostatnia z wersji nawiązuje do historii, a konkretnie Króla Jerzego (George’a), po którego stronie stanęli mieszkańcy Newcastle podczas walk w połowie XVIII w.
Geordie to również tutejszy dialekt, w którym słychać gwarę szkocką oraz słownictwo zapożyczone z języków skandynawskich.
Historia Newcastle sięga panowania cesarstwa rzymskiego. Za rządów ówczesnego władcy Hadriana wybudowano tu m.in. Wał Hadriana, stanowiący granicę imperium. W owym czasie powstała też warownia oraz pierwszy most.

W średniowieczu (XI w.) rzymską fortyfikację nad rzeką Tyne, zastąpił nowy (new), drewniany zamek (castle), od którego pochodzi teraźniejsza nazwa miasta – Newcastle upon Tyne. W XII w. konstrukcję budowli zastąpiono kamienną, której bryłę podziwiać można do dziś.
W XII w. zamek zyskał nowy obronny element – bramę, pełniącą rolę barbakanu. Jej nazwa Black Gate – „Czarna Brama” wzięła się od nazwiska jednego z jej najemców Patricka Blacka.
Przyjmuje się, że po jej lewej stronie przebiegał historyczny Mur Hadriana.


Jednym z mostów łączących Newcastle z położonym po drugiej stronie rzeki Gateshead jest Tyne Bridge. Konstrukcja stanowiła prototyp dla legendarnego Harbour Bridge w Sydney.

Glasshouse – to muzyczny punkt nad rzeką, w którego wnętrzach znajdują się sale koncertowe.

Gateshead Millennium Bridge – to przechyłowy most dla pieszych i rowerzystów, będący jedyną tego typu konstrukcją na świecie. Jednym forma przypomina oko, innym…krajalnicę do jajek.


W położonej obok, dawnej siedzibie młynów Baltic Florr Mills, mieści się dziś muzeum sztuki nowoczesnej – Baltic Centre for Contemporary Art. Pomysł przekształcenia dawnego magazynu zbożowego w międzynarodową galerię zrodził się pod koniec XX w.
Przyjmuje się, że Baltic Florr Mills swą nazwę zawdzięcza, londyńskiej giełdzie handlu pszenicą – Baltic Exchange oraz od faktu, że część zboża pochodziła z krajów basenu Morza Bałtyckiego.
Artystyczna wizja jednego z symboli regionu pomnik Angel of the North.


Z pobrzeża (Quayside) udaliśmy się do historycznego serca miasta, obszaru – Grainger Town.



W XIX w. Richard Grainger stał za przeprojektowaniem centrum Newcastle. Georgiański i wiktoriański styl budowli z tamtych czasów można podziwiać wokół Grey Street i Grainger Street.
R. Grainger dla „Geordie” jest niczym Kazimierz III Wielki dla Polski. Miejscowi o tym pierwszym mówią, że „zastał Newcastle zbudowane z cegieł i drewna, a pozostawił je w kamieniu”.

Theatre Royal – siedziba Teatru Królewskiego.
Podczas naszego pobytu grany był spektakl „Gerry & Seweel„. Sztuka stanowi adaptację powieści The Season Ticket (Karnet) – Jonathana Tullocha, opowiadająca historię dwójki kumpli, bez grosza funta przy duszy, zdesperowanych do uzyskania karnetu na mecze ich ulubionej, lokalnej drużyny piłkarskiej Newcastle United F.C. Książka doczekała się też ekranizacji. W 2000 roku na jej kanwie powstał film Purely Belter – „Miodzio”.

Klub Newcastle United F.C. to kolejna z wizytówek miasta. Piłkarska sekcja powstała pod koniec XIX w. po połączeniu dwóch lokalnych drużyn – Newcastle East End i Newcastle West End. Czarno-białe barwy trykotów stanowiły symbol tej fuzji, podkreślając zjednoczenie i wspólną przyszłość. Jedno miasto – jeden klub. Dzięki tym kolorom klub zyskał przydomek „Sroki”. Mecze drużyny rozgrywane są na pobliskim St James’ Park.
Jak ważne są to kolory dla lokalnej społeczności widać na ulicach. Poza niebem, czarno-białe są tu taksówki, etykiety regionalnych produktów, czy banery reklamujące spektakl.
Tuż obok, swój pomnik ma Earl Grey (Charles) pochodzący z tego regionu, brytyjski premier. Jeżeli wasze pierwsze skojarzenie dotyczyło herbaty to jest to prawidłowy trop. Jak głosi legenda, to właśnie angielski polityk, w podzięce od chińskiego urzędnika, dostał mieszankę liści aromatyzowanych bergamotką. Napar zyskał na popularności dzięki żonie Earl Greya, która częstowała czajem gości odwiedzających ich dom. Z czasem herbata trafiła pod strzechy i do dziś jest jedną z najczęściej zaparzanych mieszanek liści na całym świecie.


Newcastle to jedno z najbardziej imprezowych miejsc na mapie Wielkiej Brytanii. Wiele tu pubów i lokali rozrywkowych. Stan, w jakim nad ranem goście opuszczają bary, odzwierciedla tutejsza sztuka uliczna.


Następnego dnia o poranku udaliśmy się w stronę dworca kolejowego. Czuć było w powietrzu, iż tutejsze puby dopiero co poszły spać.

Opuściliśmy miasto partnerskie Gdańska i ruszyliśmy w kierunku szkockiego Aberdeen.
