Walencja – nietoperze, tańce, pomarańcze

Walencja to było jedno z pierwszych miast, które palcem dotknąłem w atlasie geograficznym, a hasła-opisu szukałem w encyklopedii. Miałem wtedy kilka lat, a ciekawość wiązała się z tym, iż restauracja o nazwie hiszpańskiego miasta mieściła się w nadmorskiej miejscowości, w której dorastałem. Unikalność tego lokalu wynikała z wyposażenia w stół bilardowy oraz odbywających się na jego zapleczu zajęciach z „informatyki” czyt. można było na komputerze „grać w grę”. To sprawiało, że knajpa poza sezonem, stawała się lokalnym centrum rozrywki, rozpalającym lokalną młodzież niczym promienie walenckiego słońca.

O jego intensywności, postanowiliśmy przekonać się na własnej skórze, uciekając od pozimowej, chłodnej aury.

Pobyt w Walencji zaczęliśmy od tradycyjnego „lania wody”, a konkretnie „Agua de Valencia” (Wody z Walencji) popularnego tu drinka, przygotowywanego na bazie soku pomarańczowego (wyciskanego ze świeżych, soczystych i słodkich lokalnych pomarańczy), musującego wina, wódki i ginu z odrobiną cukru.

Na jego degustację udaliśmy się do tętniącego życiem Mercado de Colón (Targ Kolumba).

Hala targowa zachwyca niezwykłą fasadą i bogatym wystrojem. Jest idealnym przykładem lokalnej interpretacji architektury secesyjnej. Wybudowany ponad 100 lat temu obiekt wypełniają kramy i lokale gastronomiczne. Wielu przybywa tu spróbować wspomnianego koktajlu, dzięki któremu łatwo można „odpłynąć”.

Następny dzień zaczęliśmy od przyjazdu na Dworzec Północny (València Nord).

Usytuowany w samym sercu Walencji pasażerski gmach, zdobi mozaika przedstawiająca rolniczy krajobraz regionu. Przeplatają się tu motywy owoców i kwiatów.

Tuż obok mieści się arena walki byków (Plaza de Toros de Valencia). Pierwsza corrida odbyła się tu w poł. XIX w. Budowla swą architekturą nawiązuje do rzymskiego Koloseum.

Wiele pobliskich budynków przykuwa uwagę swą architekturą np. monumentalna placówka Poczty (Correos) z wieżą widokową na szczycie. Obiekt został wybudowany w I poł. XX wieku i był symbolem ówczesnego postępu komunikacji pocztowej i telegraficznej.

Plaça de l’Ajuntament to miejsce z fontanną i mnóstwem zieleni.

Ratusz miejski (Ajuntament de València) podczas naszego pobytu, trwały przygotowania do lokalnego święta.

Pomnik Francesco de Vinatea – lokalnego bohatera z czasów średniowiecza, sprzeciwiającego się rozwojowi feudalnej polityki ówczesnej władzy.

Targ główny Mercado Central (walen. Mercat Central) to największy zadaszony rynek świeżych produktów w Europie. Modernistyczny styl wyróżnia estetyczne i eleganckie połączenie elementów konstrukcyjnych wykonanych z cegły, żelaza, szkła i ceramiki.

Gmach dawnej Giełdy Jedwabiu (Lonja de la Seda). Symbol bogactwa oraz złotego wieku (XV stulecie) w dziejach Walencji.

Na ulicach pachnie pomarańczami. Owoc ma nawet soczystą odmianę, nazwaną od nazwy miasta – Valencia.

Przy placu Katedralnym (Plaça de la Verge) natrafiliśmy na festiwal tradycyjnych tańców ludowych – Balls al Carrer. Była to doskonała okazja do przyjrzenia się kolorowym lokalnym strojom. Pląsy odbywały się przy akompaniamencie muzyki, brzmiącej z instrumentów typowych dla tego regionu tj. dulciany  (zbliżonej do oboju) i atabalu (rodzaj bębna).

Jeden z głównych placów miasta otaczają: Pałac Generalitat, Bazylika Matki Bożej Opuszczonych (Virgen de los Desamparados) oraz Katedra (La Seu de València). W tej ostatniej ze świątyń, znajduje się kielich. Jedna z wersji uznaje, iż jest to Święty Graal. Legenda głosi, że cenny artefakt, do Hiszpanii trafił dzięki św. Wawrzyńcowi, który wysłał naczynie w obawie przed przejęciem czary, przez rzymskiego cesarza Waleriana I. Ten czyn i brak subordynacji względem rzymskiego władcy, kosztował Wawrzyńca najwyższą cenę. Został on poddany wyjątkowym katuszom. Tyran nakazał rozciągnięcie diakona na żelaznych rusztach, a następnie żywcem wolne pieczenie na ogniu (niczym na rożnie). Bohater podczas tortur, miał krzyczeć w kierunku oprawcy: „Widzisz, że ciało moje jest już dosyć przypieczone. Obróć je teraz na drugą stronę!”. Niezwykłe okoliczności tej męczeńskiej śmierci, rozbudziły kult św. Wawrzyńca. Dziś jest on patronem m.in piekarzy czy… kucharzy.

Plac zdobi też fontanna Fuente del Turia, która jest alegorycznym przedstawieniem lokalnej rzeki Turia.

Torres de Serranos to jedna z dwóch ufortyfikowanych bram średniowiecznego muru miejskiego, która przetrwała do dziś. Jej nazwa nawiązuje prawdopodobnie do tego, że wychodząca z niej droga prowadziła do regionu Los Serranos (królewska trasa w kierunku Saragossy). Obiekt bryłą nawiązuje do architektonicznego stylu Genui. Tworzą go dwie wielokątne wieże połączone centralnym korpusem. Brama jest uważana za główne wejście do Walencji. Jej progi przekraczali dawniej królowie i inni prominenci podczas oficjalnych, miejskich ceremonii. Na jej szczycie znajduje się taras widokowy.

W regionie Walencji poza pomarańczami, popularne jest uprawianie…ryżu. Najsłynniejszą potrawą sporządzaną na jego bazie jest Paella (z walen. patelnia) nawiązująca swą nazwą do wielkich naczyń, na których smaży się, gotuje oraz podaje posiłek. W swej tradycyjnej formie łączy ona ryż barwiony szafranem z m.in mięsem królika, sokiem z cytryny, czy sosem alioli (wykonanym na bazie czosnku i oliwy).

Rzeka Turia

Płynąca niegdyś przez miasto rzeka, miała skłonności do częstego wylewania. Czara goryczy…przelała się w 1957 r. kiedy to nazwana Wielką powodzią w Walencji (Gran riada de Valencia) katastrofa zniszczyła niemal 6 tys. domów mieszkalnych oraz 75% zakładów produkcyjnych. Śmierć poniosło wówczas ponad 80 osób. W 1964 r. zaczęto wdrażać uchwałę Parlamentu Hiszpańskiego – Plan Sur (Plan Południe) polegającą na przesunięciu koryta rzeki poza granice miasta, o około 3 km. Po dziewięciu latach, w 1973 roku Turia popłynęła nowym torem. Miejsce starego, ciągnącego się przez 9 km zagłębienia, zajął Park Jardi del Turia (Ogród Turii). Największa w Europie zielona przestrzeń, z parkami, boiskami, i placami zabaw. Wyłączona z miejskiego gwaru, oaza dla mieszkańców, chcących pobiegać, odpocząć, zrobić piknik.

Flamenco

Dzień zakończyliśmy udając się na pokaz Flamenco, co od dawna było marzeniem piękniejszej strony pinezek. O popularności i fenomenie pochodzącego z Andaluzji zjawiska kulturowego, przekonaliśmy się na własnej skórze. Do niewielkiego lokalu Café del Duende, gdzie odbywała się impreza stawiliśmy się zgodnie z zaleceniami godzinę przed otwarciem. Kolejka już wtedy sięgała kilkunastu osób (brak możliwości rezerwacji). Po chwili był już komplet 50-60 widzów chętnych zobaczyć występ. W cenie biletu 10€ wliczona była lampka lokalnego trunku.

Początek nie zapowiadał takich emocji, czuliśmy się jak na koncercie P. Rubika, gdzie „klaskanie” grało główną rolę. Z czasem do ruchu rąk dołączył pokaz śpiewu, muzyki i oczywiście tańca. Ta mieszanka artystyczna z nawiązką zrekompensował nam długie oczekiwanie.

Jedna z wersji mówi, iż Flamenco swą nazwę wzięło od flaminga (po hiszp. flamenco), co miałoby być odzwierciedleniem jego pięknej barwy. Inni korzenie upatrują w „płomieniu” z hiszp. flamma, co nawiązywałoby do ognistego temperamentu tańca. Kolejna z teorii mówi, iż wywodzi się od flaman (starocygańskie), oznaczające jasność, dobroć, albo… sprośność. Flamenco łączy wpływy licznych kultur tj. latynoskiej, arabskiej, perskiej, żydowskiej, czy hinduskiej.

Widowiskowe kroki tancerzy, ekspresja, mimika, stukot, oraz wielobarwne stroje, pozwoliły zobaczyć oraz…usłyszeć ten niezwykły taniec. Istotnym elementem obuwia tancerzy jest obcas. Zarówno u pań, jak i u panów musi on być płaski i szeroki, wyższy niż w zwykłym obuwiu garniturowym. Buty posiadają specjalne wzmocnienia przy obcasie i czubkach palców. To pozwala wybijać tancerzom niepowtarzalny rytm flamenco.

Nie spodziewaliśmy się, że Flamenco może wzbudzić tak ogromne emocje. Artyści swym występem oczarowali wszystkich widzów.

Po pokazie, przekraczając Portal de Quart, drugą z zachowanych, średniowiecznych bram miasta udaliśmy się w stronę hotelu.

Twierdzy pilnują nietoperze. Wizerunek „latających myszy” można dostrzec na wielu detalach zdobiących Gotham Walencję. Dlaczego? Legenda sięga czasów gdy regionem władał Jakub I zwany Zdobywcą. Szykujący się do bitwy Król, wraz z wojskiem spędzali noc w jednej z jaskiń. Niespodziewane nadejście armii Maurów, wyczuły pierw nietoperze. Łopot skrzydeł obudził żołnierzy Króla Jakuba I, dzięki czemu udało się im obronić przed atakiem wroga. W podzięce za tamten wyczyn, nietoperz znalazł się w herbie Walencji. Mieszkańcy traktują go jak talizman i symbol szczęścia.

Walencja reklamuje się ponad 300 dniami słonecznymi w roku. My jak się okazało, swój limit promieni słonecznych podczas tej podróży po Hiszpanii wykorzystaliśmy. Aura była słaba jak obecna forma drużyny FC Valencia, od wizyty którego rozpoczęliśmy dzień.

Piłkarski klub z Walencji to jedna z wizytówek miasta, 6-krotny mistrz kraju, 8-krotny zdobywca Pucharu Króla, tryumfator Superpucharu Hiszpanii. Zdobywca m.in Pucharu UEFA, Puchar Zdobywców Pucharów, czy Superpucharu UEFA.

Estadio Mestalla swą nawiązuje do dzielnicy, w której jest zlokalizowany (Mestalla), ta zaś pochodzi od nazwy jednego z kanałów lokalnej rzeki Turia.

Arena, na której pierwszy mecz piłkarski rozegrano 100 lat temu, już dawno miała stać się…osiedlem mieszkaniowym. Takie były założenia projektu, związanego z budową nowego stadionu Nou Mestalla. Liczne kryzysy, walki polityczno-administracyjne, spowodowały że stadion w odległej o 3 km na dzielnicy Benicalap, do dziś nie został ukończony.

Innym pojedynkiem pozaboiskowym, z którym ostatnio musiała zmagać się FC Valencia była walka z Batmanem, a konkretne z jego twórcami, studiem DC Studios. Amerykanie uzurpujący prawa do postaci „latającej myszy” nie mogli pogodzić się z projektem nowego logo FC Valencia, przygotowanym z okazji 100-lecia klubu. Filmowcy za nic mieli fakt, iż wizerunek nietoperza, będącego symbolem drużyny, widnieje w jego herbie od 1922 r. a tutejsi piłkarze noszą przydomek Los Murciélagos (hiszp. Nietoperze). Wydająca się absurdalną sprawa po niemal 2 latach zakończyła się ugodą. Tyle, aż czasu potrzebowali włodarze z DC Comics, aby zrozumieć, że Walencja to nie fikcyjne Gotham i roszczenia firmy są nonsensowne. Nowe logo zostało zaakceptowane.

Kontynuowaliśmy spacer, udając się w kierunku centrum miasta. Po drodze minęliśmy Pałac Wystawy Regionalnej z 1909 r. Obiekt dalej pełni rolę konferencyjno-wystawienniczą, i jest siedzibą miejskiej biblioteki.

Pont del Mar

Jeden z historycznych mostów miasta, powstał w XIV w. pierwotnie w wersji drewnianej. Przebudowany na murowany w XVI wieku. Umiejscowiony jest nad korytem Turii, przyciąga swą uwagę licznymi rzeźbami.

Secesja w walenckim wydaniu. Poniżej Mercado de Colón (Targ Kolumba) za dnia.

Gmach dawnej Giełdy Jedwabiu (Lonja de la Seda).

Horchatería Santa Catalina

Można tu skosztować odświeżającego napoju z migdałów ziemnych (horchata) czy delikatne ciastka churros. Wnętrze kawiarni utrzymane jest w klasyczny walencjańskim stylu. Udekorowane jest ceramiką produkowaną w pobliskiej, legendarnej fabryce w Manines.

Kamienica dla…kotów(powyżej).

Uciekając przed deszczem, odwiedziliśmy sensoryczną wystawę z pracami hiszpańskiego malarza – Francisco Goya.

Po interaktywnym pokazie, ruszyliśmy w towarzystwie ciemnych chmur na spacer po mieście.

Ostatniego dnia naszego pobytu w Walencji odwiedziliśmy „dzielnicę przyszłości” Ciudad de las Artes y las Ciencias (Miasteczko Sztuki i Nauki) stanowiącą obecnie centrum kulturalne Walencji.

Plan nowoczesnego, gigantycznego kompleksu nakreślił urodzony w Walencji – Santiago Calatrava oraz madrytczyk – Felix Candella. Projekt futurystycznych budowli zaczęto realizować pod koniec ubiegłego wieku.

W Pałacu Sztuki im. Królowej Sofii mieści się opera. Obiekt stanowi najwyższą tego typu budowlę na świecie.

Miejsce zdobią prace Polaka – Igora Mitoraja.

Jako pierwsze ukończono L’Hemisferic, z planetarium i kinem.

Uwagę przyciąga fasada Muzeum Nauki Księcia Filipa (Museo de las Ciencias Príncipe Felipe), które jest poświęcone nowym technologiom, nauce i środowisku naturalnemu. 

Budynek największego oceanarium w Europie L’Oceanogràfic. Jego powierzchnia wynosi 110 tysięcy metrów kwadratowych, i jest domem dla około 50 tys. zwierząt.

Nadszedł czas pożegnania z miastem pachnącym pomarańczami i paellą. Tanecznym krokiem flamenco udaliśmy się na lotnisko w podróż powrotną do Gdańska.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.